Content marketing - mity

Content marketing to chyba jedno z robiących największą obecnie karierę sformułowań w branży marketingu. Mówią o nim niemal wszyscy i niemal wszyscy z ogromnym entuzjazmem, z brand menagerami znanych marek włącznie. I choć trudno dyskutować z faktem, że content marketing może dać ogromne korzyści firmie, to jednak pojawia się pytanie czy nie bywa przeceniany. A w każdym razie mitologizowany.

Jednym z takich mitów może być twierdzenie, że content marketing sprawia, że właściciel promowanej marki już nic nie musi, a jego biznes odtąd rozwijać się będzie nie tylko prężnie, ale przede wszystkim samodzielnie. Mówiąc inaczej - wiele osób zdaje się traktować content marketing jako swego rodzaju perpetuum mobile, które samo sprzeda produkty czy usługi. Tak, niestety, nie jest i raczej nigdy nie będzie. Content marketing to zespół, system wiedzy i narzędzi bardzo przydatnych do tworzenia promocji, ale nie zastępujących innych, równie ważnych działań promocyjnych. Perpetuum mobile wciąż nie wynaleziono.

Niemała grupa ludzi z branży zdaje się traktować content marketing jako zespół narzędzi do tworzenia treści wyłącznie pod wyszukiwarki Google. Sprowadzanie strategii content marketingowych do roli nowego SEO to drugi z obecnie szeroko rozpowszechnianych mitów. W opinii osób wyrażających takie przekonania jedno od drugiego różni jedynie wartość użyteczności informacji, ale sposób działania pozostaje ten sam: wykreowanie ruchu na stronie internetowej na bazie odpowiednio wyszukanych i zastosowanych fraz kluczowych zastosowanych w materiałach specjalnie pod tym kątem przygotowanych. Takie spojrzenie powinno i musi budzić wątpliwości, z powodu marginalizowania znaczenia i jakości informacji, będącej treścią przekazu. Wydaje się, że nie tędy wiedzie droga do sukcesu.

Od razu jednak zaznaczmy, że samo tworzenie wartościowego contentu w sieci nie wystarczy, by dotrzeć do grupy docelowej naszego projektu, produktu czy usługi. Działania promocyjne należy dywersyfikować, prowadzić w różnych formach i na różnych kanałach. Żyjemy w czasach takiego ataku informacji, jak jeszcze nigdy w historii ludzkości. Codziennie musimy przetwarzać wiadomości wylewające się strumieniami z urządzeń mobilnych, prasy, Internetu, mediów elektronicznych i społecznościowych, skrzynki pocztowej i wielu innych zdradzieckich lokalizacji. Mózg musi to wszystko przetrawić i w ciągu ułamka sekundy zapamiętać bądź zdecydować o wykasowaniu. W tej sytuacji nietrudno o pominięcie ważnej informacji czy treści przekazu. Stąd potrzeba docierania możliwie jak najszerzej do grup docelowych. Warto zdać sobie sprawę, że naprawdę istnieją inne formy dotarcia do użytkowników sieci niż Facebook i YouTube. Wszystko zależy od tego do kogo chcemy dotrzeć. Warto się zastanowić gdzie przedstawicieli naszej grupy docelowej najłatwiej spotkać, co ich najbardziej interesuje, jak spędzają czas w sieci. I do tak zdobytej wiedzy dopasować narzędzia i sposoby ich użycia.